Czarnogóra – Zla Kolata

Zla Kolata: wysokość 2534 m n.p.m., szczyt w Górach Dynarskich. Leży na granicy między Albanią, a Czarnogórą. Szczyt należy do pasma Gór Północnoalbańskich.

Do Vusanje, czyli miejscowości, z której jutro rozpoczniemy marsz na najwyższy szczyt Czarnogóry docieramy koło 22:30, czyli jak zwykle grubo po zmroku. Snujemy się wśród wąskich ulic w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na rozbicie namiotów. Niespodziewanie przed samochodem pojawia się starszy pan, który oferuje nam rozbicie namiotów na swojej posesji – oczywiście korzystamy. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że jest tu też para Czechów, których spotkaliśmy w trakcie zdobywania Korabu. Oni właśnie wracają z Bośni, więc wypytujemy o szczegóły, bo to nasz kolejny cel. Jesteśmy bardzo zmęczeni, więc praktycznie od razu po rozbiciu namiotów chcemy położyć się spać. Jeszcze przed zaśnięciem w pobliżu namiotów dostrzegamy spacerującego sobie skorpiona, więc by uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek buty chowamy na noc do środka i szczelnie zamykamy moskitiery w namiotach.

Namiar na Vusanje:

Skoro świt budzimy się i ruszamy w trasę. Szlak jest dobrze oznaczony, więc nie mamy problemu ze znalezieniem drogi. Szlak wiedzie trochę między zabudowaniami, trochę lasem, trochę przez hale pasterskie (tym razem żadnych problemów z psami) aż do malowniczo położonej między skałami polanki. Jakież to jest piękne miejsce na rozbicie obozu!!! Polecamy!!!

Od tego miejsca krajobraz zmienia się już w typowo wysokogórski. Budowa Gór Przeklętych, bo tak należy tłumaczyć nazwę Prokletije, jest bardzo charakterystyczna. Skały pełne szczelin, w których co chwilę leżą kości dzikich zwierząt robią wrażenie. Szlak do przełęczy Qafa Prosllopit (2039) jest oznaczony dobrze. Tam należy odbić w lewo, ale trzeba uważać, ponieważ oprócz szlaku ktoś oznaczył drogę strzałkami, które prowadzą najprawdopodobniej donikąd.

Od Qafa Prosllopit szybko nabieramy wysokości pnąc się zakosami aż do przełęczy między Dobrą, a Złą Kolatą. Tu odbijamy w prawo i stromym zboczem kierujemy się wprost na szczyt, gdzie robimy kilka fotek i zaczynamy zejście.

Pogoda dopisuje aż do zejście na polankę. Gdy tam docieramy, niebo zaczyna robić się czarne, co zwiastuje nadchodzący kataklizm. Prawie biegiem zasuwamy w dół stoku, żeby znaleźć schronienie w szałasach pasterskich. Burza zaczyna się dosłownie w momencie, gdy dochodzimy do szałasu. Pasterze oczywiście przyjmują nas pod dach. Ulewa trwa około pół godziny – ściana wody i huk piorunów. Kto przeżył burzę w górach, wie jakie wrażenie robi dźwięk grzmotów. Po ulewie dziękujemy pasterzom za gościnę i ruszamy w dół. Oczywiście jeszcze tego samego dnia wyruszamy w dalszą drogę do Bośni.

Korzystaliśmy z mapy Prokletije wydawnictwa terraQuest.
Namiot rozbiliśmy w Guesthouse Dedushi